Podążać za pasją

Monika Kicińska – absolwentka socjologii (2013), laureatka konkursu Zbadaj.to, pracuje w firmie badawczej Gemius, współpracuje z Urzędem Miasta Krakowa w ramach projektu rewitalizacyjnego dzielnic Olsza i Ugorek, współpracowała między innymi z Małopolskim Instytutem Kultury, Instytutem Badań Edukacyjnych, krakowskim Domem Kultury Podgórze. Obecnie pracuje na stanowsiku Research Executive w Associate TNS 

Co Cię skłoniło do tego, aby studiować socjologię?

Wybór kierunku studiów był w sumie przypadkiem. Nie wiedziałam, co będzie się kryło za socjologią. Było to coś, co wydawało mi się potencjalnie ciekawe. Zastanawiałam się również nad prawem, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że wszystko jest tam zbyt definitywne i ustalone. Z moim sumieniem i wrażliwością nie umiałabym się wdrożyć w tak ściśle skonstruowane ramy. Dlatego wybrałam socjologię. Takie motywacje towarzyszyły mi na licencjacie. Potem pokochałam te studia. Wydawały mi się bardzo ciekawe: poznawanie konstrukcji i struktur, możliwość badawczego wnikania w wiele różnych światów, by zrozumieć to, jak ludzie nadają sensy ich poszczególnym elementom i wytwarzają regulujące normy. Czułam, że inny kierunek nie dałby mi szansy zrozumieć tylu różnych rzeczy. Potem po licencjacie, po trzecim roku, szczerze znienawidziłam socjologię właśnie za jej enigmatyczność, złożoność i wieloaspektowość. Przytłoczyła mnie różnorodność informacji, dlatego zrobiłam sobie rok przerwy. Szybko jednak poczułam, że muszę koniecznie do tego wrócić, bo nic nie daje mi tak szerokiej perspektywy i nic nie pozwala mi w taki sposób spojrzeć na rzeczywistość. Zrozumiałam, że studiowanie socjologii totalnie zmienia sposób myślenia o różnych rzeczach, czego nie czułam będąc na uczelni. Funkcjonowanie poza akademickim kontekstem uświadomiło mi, że wykształciłam w sobie takie umiejętności i spojrzenie, których człowiek nie może się już wyzbyć. Jest na nie skazany (śmiech).

Podczas studiów w Instytucie Socjologii uczestniczyłaś w projektach, które w jakiś sposób Cię zainspirowały...

Tak. W trakcie studiów należałam do Sekcji Badań Społecznych Koła Naukowego. Uczestniczyłam w wielu projektach tej sekcji i myślę, że one wszystkie były dla mnie bardzo inspirujące i ciekawe. Szczególnie interesowały mnie te, które były związane z rewitalizacją miasta. Brałam na przykład udział w różnych warsztatach dotyczących dzielnic Olsza i Ugorek, które włączały ludzi w kreowanie przestrzeni. Nabywałam umiejętności, które mogłam spożytkować także w innych obszarach. Pracowałam dla Małopolskiego Instytutu Kultury, a także dla różnych firm badawczych. Zdobywałam dzięki temu szlify, które mogłam wykorzystać również w trakcie studiów. To było bardzo ciekawe.

Jak wspominasz te przedsięwzięcia podejmowane w ramach Koła Naukowego Studentek i Studentów Socjologii?

Bardzo, bardzo pozytywnie! Przede wszystkim jest tam bardzo fajna atmosfera, można się wiele rzeczy nauczyć i poznać świetnych ludzi. Druga sprawa to doświadczenie. Kiedy pisałam swoje CV i chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne, to stwierdziłam, że tak naprawdę chociaż mam tam wypisane jakieś wielkie firmy badawcze, które były doceniane i wywoływały efekt „wow", to najwięcej nauczyłam się właśnie tutaj. W sekcji miałam dostęp do projektu od początku do końca. Przeprowadzało się rekrutację, trzeba było opracować narzędzia, nadzorować pracę, a potem zebrać dane, przeanalizować je i przygotować raport. Projekt był przygotowywany od A do Z.

Który ze zrealizowanych projektów był dla Ciebie najważniejszy?

To jest ciężkie pytanie, bo brałam udział rzeczywiście w bardzo wielu. Czasami już nawet kasuję je z CV (śmiech). Wydaje mi się, że takim projektem byłby pierwszy, w którym uczestniczyłam. Odbywał się on w Toruniu i dotyczył rewitalizacji jednej z dzielnic tego miasta. Jest on ważny o tyle, że był moim pierwszym doświadczeniem badawczym, pierwszym spotkaniem z respondentami, pierwszym zderzeniem z rzeczywistością. Był dla mnie również czymś, co natchnęło mnie do tego, żeby dalej działać w tym kierunku. Jako drugi wskazałabym projekt dotyczący Dworu Czeczów. Była to wtedy instytucja, która od niedawna działała w terenie. Zastanawiała się nad formułą dotarcia do lokalnej społeczności. Nie do końca jasne były dla niej potrzeby odbiorców i nie bardzo umiała się odnaleźć wśród aktorów i instytucji, które już tam funkcjonowały. Czuła, że jest postrzegana w dość roszczeniowy sposób. Nie była natomiast widziana jako partner z którym chętnie nawiązuje się relacje współpracy. Pytanie brzmiało w jaki sposób zmienić tą niekorzystną sytuację. Celem naszych działań było zbadanie marki Dwór Czeczów, jej odbioru wśród mieszkańców, analiza tego do kogo dociera jego oferta kulturalna oraz czy i jak powinna zostać zmieniona, by przynieść lepszy efekt . Doświadczenie, które udało mi się zdobyć dzięki temu projektowi jest dla mnie bardzo cenne.

Jak te doświadczenia wpłynęły na Twoją ścieżkę zawodową? Jaki jest udział socjologii w twoich teraźniejszych działaniach?

Będąc jeszcze w Krakowie obracałam się w towarzystwie ludzi, którzy studiowali na Politechnice czy na AGH. Dostawałam od nich taki bardzo negatywny feedback i zapewnienia, że kiedyś spotykamy się w McDonaldzie. Miałam już taką wizję, że może faktycznie powinnam nauczyć się czegoś prostego, ale teraz widzę, jak bardzo praktyczne jest to, czego już się nauczyłam. Jedno to umiejętności badawcze, ale chodzi przede wszystkim o sposób myślenia i podejście do danego problemu. Jeżeli ktoś jest po socjologii, to ma umiejętność rozłożenia problemu na czynniki pierwsze i usystematyzowania go w spójnej konstrukcji badania. Równie ważna jest umiejętność krytycznego myślenia. I choć to czasami może się wydawać banalne, myślę, że jeśli się przejdzie przez tę szkołę socjologii, przez wszystkie teksty i zajęcia, to zyskuje się szeroką perspektywę, unikając przy tym pułapki prawdy objawionej. Wydaje mi się, że to są takie umiejętności, których często nie mają ludzie z takim technicznym, konkretnym wykształceniem.

A czym się zajmujesz teraz?

Pracuję w firmie badawczej, która nazywa się Gemius i zajmuje się badaniem internetu. Firma ta bada internautów, ruch na stronach internetowych oraz korelacje między tym, kto odwiedza jakie strony w oparciu dane demograficzne. Odbiorcami tych badań są głównie wydawcy, czyli właściciele stron internetowych i osoby działające w sieci. Ja zajmuję się przede wszystkim panelem badawczym, czyli tą grupą osób, które w sposób ciągły uczestniczą w prowadzonym przez nas badaniu, tzn. mają na swoim komputerze zainstalowany specjalny program, przez który otrzymujemy dane o tym jakie strony odwiedzają. Zadaniem zespołu, którego jestem częścią jest między innym dbanie o reprezentatywność tego panelu, odpowiedzialność za sposoby rekrutacji, i troskę o to, czy zgromadzona grupa oddaje strukturę populacji Internautów. Zajmujemy się też takimi bardzo organizacyjnymi kwestiami związanymi z Panelem. Teraz włączamy się też w badanie dotyczące motywacji do uczestnictwa w panelu i preferowanych typów wynagrodzenia.

Czy to pochłania cały Twój czas? Czy uczestniczysz jeszcze w jakiejś działalności niezwiązanej z pracą?

Tak. Na przykład teraz jestem w Krakowie, dlatego że uczestniczę w badaniach dotyczących Ugorka i Olszy. Są one częścią programu Urzędu Miasta Krakowa dotyczącego rewitalizacji. Celem projektu na tym etapie jest diagnoza kapitału społecznego mieszkańców tych dzielnic. Jest to w sumie program pilotażowy, który ma na celu opracowanie najlepszej metody włączania ludzi w działania rehabilitacyjne. Współpracuję również z Instytutem Badań Edukacyjnych w ramach projektu związanego ze szkołami podstawowymi w małych miejscowościach. Jego głównym założeniem było wskazanie na ważną rolę tych instytucji w życiu kulturalnym i społecznym. Często stanowią one bowiem miejsce aktywnych działań, integracji i spotkań mieszkańców. W ramach projektu przeprowadzone zostały wywiady z lokalnymi liderami, dyrektorami, nauczycielami i rodzicami. Mam też czwartą pracę (śmiech). Jest ona związana z konkursem, w którym uczestniczyłam, a po którego zakończeniu organizatorzy zaproponowali części uczestników włączenie się w działania ewaluacyjne.

A mogłabyś powiedzieć coś więcej o tym konkursie?

To był konkurs Zbadaj.to adresowany do osób, które chciały pracować w badaniach. Konkurs miał trzy etapy. Pierwszym z nich było rozwiązanie testu z wiedzy na temat badań. Drugi etap to case study, gdzie należało przygotować slajdy z dużej ilości danych, skondensować je i stworzyć adekwatne rekomendacje. Wyłuskiwanie istotnych informacji to bardzo ważna umiejętność, którą zawdzięczam socjologii. Trzeci etap to trwające trzy dni warsztaty, na których pracowaliśmy w grupach nad konkretnym projektem badania zleconego przez klienta. Tym klientem było LOTTO, które sformułowało określone potrzeby i wymagania. Przekazało nam również zbiór danych z przeprowadzonych przez siebie badań, które mieliśmy za zadanie opracować i zaproponować swoją ofertę.

Zwycięzcy otrzymywali stypendium i możliwość współpracy?

Tak, dostawaliśmy możliwość udziału w płatnych stażach. To było o tyle fajne, że mieliśmy pulę firm, z których mogliśmy sobie wybrać. Te firmy miały bardzo różną specyfikę. Część z nich to były małe firmy badawcze, inne miały profil jakościowy, a jeszcze inne ilościowy, więc każdy mógł dostosować wybór do swoich preferencji.

Często się teraz słyszy, że po socjologii ciężko jest sobie poradzić na rynku pracy? Jak Ty to widzisz jako świeża absolwentka?

W sumie nawet mnie to zdziwiło, ale myślę, że sytuacja absolwentki socjologii na rynku pracy nie jest wcale taka zła (śmiech). Może miałam trochę lepszy start dzięki konkursowi. Dostałam się wtedy do firmy, u której byłam na stażu, ale propozycji dalszej współpracy nie przyjęłam. Przeszłam rekrutację gdzie indziej i również się dostałam. Jest dobrze. Jak patrzyłam na inne oferty pracy, to miałam poczucie, że jest w czym wybierać. Zdziwiło mnie to, bo miałam w głowie dużo negatywnych schematów i wyobrażeń, jak to będzie ciężko i tak dalej. Ja tego tak nie doświadczyłam. Nie czuję też, że to jest tylko kwestia tego, że zdecydowałam się na jakąś wąską branżę. Wydaje mi się, że to jest kwestia tego, jak ktoś wykorzystuje czas na studiach. Jeżeli ktoś nie podejmuje działań, nie próbuje jakoś praktycznie zaaplikować swoich umiejętności, no to może rzeczywiście będzie mu ciężko.

A co byś powiedziała komuś, kto zaczyna studia na socjologii?

Ja zawsze miałam takie podejście, że jeżeli mi się coś podoba, jeżeli mnie to fascynuje, to znajdę jakiś sposób, żeby spieniężyć tę moją umiejętność. Jeżeli człowiek się czymś pasjonuje, jeżeli go to interesuje, to będzie w tym dobry, a jeżeli będzie w tym dobry, to również znajdzie sposób żeby na tym zyskać i móc z tego żyć. Trzeba podążać za swoimi pasjami i zainteresowaniami. Myślę, że powiedziałabym takim osobom, żeby nie wykluczały pewnych zajęć ze względu na przekonanie, że „to mi się nie przyda". Potrzebna jest podstawa i ona bardzo dużo daje, nawet jeśli jest mega teoretyczna, jak na przykład filozofia. Z takiej bazy naprawdę można czerpać czy to w badaniach marketingowych, czy społecznych, czy się pracuje w wielkich firmach, czy w ngosie. Po zdobyciu tej bazy myślę, że warto pójść w jakimś konkretnym kierunku i na tym się przede wszystkim skupić. Ważne jest też, żeby wychodzić ze swoimi umiejętnościami na zewnątrz. Miałam takie założenie, że nie muszę za coś dostawać pieniędzy, że to nie jest takie istotne. Mogę iść na staż, który będzie za darmo, ale tylko wtedy, kiedy będzie on rozwijający dla mnie, jeżeli czegoś się dzięki niemu nauczę. Myślę, że nie warto angażować się w coś, co jest totalnie nierozwojowe, przynajmniej będąc na studiach. Zatem radziłabym osobom, które zaczynają studia na socjologii, aby rozwijały wiedzę i umiejętności i testowały je także poza uczelnią.

Rozmawiała Sabina Drąg

Published Date: 24.04.2014
Published by: Anna Szwed