Socjologia... jedzenia?

Ewa Kopczyńska

O tym, dlaczego jedzenie może być fascynującym tematem dla socjologów, rozmawiamy z dr Ewą Kopczyńską z Zakładu Antropologii Społecznej IS UJ. Dr Ewa Kopczyńska zajmuje się socjologią jedzenia oraz wzorcami żywieniowymi. Aktualnie bada alternatywne sieci żywieniowe, funkcjonujące na przecięciu tradycji i innowacji społecznych.

 


Żywność i jedzenie jako temat socjologiczny? Nasze skojarzenia biegną raczej w stronę technologii żywności lub socjologii wsi, a nie antropologii...

Jedzenie jest interdyscyplinarne. Choć większości kojarzy się, po pierwsze, z dietetyką, po drugie, z technologią żywności, technologicznymi procesami produkcji. Kiedy na przykład mówię, że zajmuję się łańcuchami żywieniowymi (food chains), to ludzie mówią: „Ale że co? Że większy zjada mniejszego?", mając na myśli łańcuchy pokarmowe. A łańcuch żywieniowy to droga, jaką przechodzi żywność od momentu wyprodukowania, przez konsumpcję, do etapu gospodarowania resztkami, którym socjologowie też się zajmują. Pojawiają się tu pytania o to, co się dzieje z naszymi śmieciami, wyrzucanym jedzeniem, na których etapach produkcji wyrzuca się jedzenie i dlaczego? Które jedzenie uważamy za zepsute i co o tym decyduje – data produkcji na opakowaniu, to, że ono zaczyna brzydko pachnieć, czy jeszcze jakieś inne powody?

Społeczna definicja śmieci?

Tak. Społeczna definicja śmieci i tego, co się robi ze śmieciami, gdzie mogą się znajdować, a gdzie nie powinny. To też jest temat, który może nie kojarzy się socjologicznie, ale socjologowie i antropolodzy mają tu wiele do powiedzenia. Jedzeniem można zatem zajmować się z różnych perspektyw. Można oczywiście koncentrować się na etapie produkcji, zajmować się nim od strony gospodarki wiejskiej, ale nie tylko. Badacze społeczni interesują się także przemysłem żywnościowym, zaawansowaną technologią żywności. Bardzo ważna jest także sfera dystrybucji i sfera konsumpcji, równie istotne antropologicznie i badane już przez klasyczną antropologię, choćby przez Malinowskiego. To także kwestie takie jak przygotowanie jedzenia – kto w domu zajmuje się jedzeniem, robi zakupy, kto się na tym zna, kto i w czym pomaga i jak to wpływa na hierarchię, strukturę rodziny i jej integrację. Na przykład, gdy zapytamy respondentów, czy jadają wspólne, rodzinne posiłki i czy jest to ważny element życia rodzinnego, to zgodnie odpowiedzą, że tak. A potem okazuje, się, że oczywiście, ale raz w tygodniu. Na ogół jest to jednak ważne wydarzenie, silnie związane z funkcjonowaniem rodziny i niedzielny rosół lub zapach świątecznego ciasta uznajemy za kwintesencje więzi rodzinnych.

O klasowym znaczeniu jedzenia (typie produktów, ich przygotowaniu, sposobie spożywania) pisał m.in. Bourdieu. Czy socjologia jedzenia to dziś okrzepła dziedzina wiedzy?

Food studies, socjologia, antropologia jedzenia jako autonomiczna dziedzina rozwija się od lat 70. Wcześniej te wątki oczywiście były obecne i często dość głęboko eksplorowane, ale jako odrębna subdyscyplina akademicka to mniej więcej lata 70. Mary Douglas, na przykład, poświęciła wiele tekstów jedzeniu, a właściwie jego funkcjonowaniu jako kodu kulturowego i elementu struktury społecznej. Również Bourdieu czy Levi-Strauss zajmowali się jedzeniem (przedmiotem i działaniem) w kontekście znaczeń kulturowych i różnego typu mechanizmów społecznych, np. integracji, różnicowania, wyznaczania granic, określania relacji społecznych, wzorców i schematów poznawczych. Jako badaczy, interesuje nas, jak jedzenie buduje relacje między ludźmi i struktury społeczne, jak odbija ono różnice w wymiarze klasowym, pokoleniowym, podziału na miasto i wieś. Te wszystkie tematy od lat 70. są mocno eksplorowane.

A jakie aspekty tej problematyki interesują Ciebie?

Interesuje mnie temat tzw. alternatywnych sieci żywieniowych (Alternative Food Networks). Zastanawia mnie, dlaczego ludzie, którzy mogą pójść do sklepu i kupić jogurt za dwa złote, decydują się jednak na to, żeby wyprodukować go samemu. Dlaczego robią przetwory, uprawiają marchewkę, pietruszkę na swoich mikrogrządkach na miejskich działkach lub w skrzynkach na balkonie. Wymaga to wysiłku, energii, a czasem pieniędzy. Łatwiej i szybciej byłoby tę żywność po prostu kupić. I jak wskazuje szereg badań, także tych z naszej części Europy, nie chodzi tu wyłącznie o kwestie ekonomiczne. Samodzielne produkowanie żywności interesuje mnie od strony tożsamościowej, klasowej, również genderowej. Niezwykle ciekawym zjawiskiem są także nowe ruchy społeczne, które stawiają cały proces produkcji żywności w centrum swojego zainteresowania – idee fair trade, slow food, żywności lokalnej, ekologicznej produkcji itd. Coraz częściej zwracamy więc uwagę na to, od kogo kupujemy, kto i w jakich warunkach wyprodukował nasze jedzenie, jak daleko musiało podróżować, by dotrzeć na nasz stół. Konsumpcja jakościowa jest ważnym elementem nowych ruchów. Dziś rzadko jemy w sposób nawykowy, częściej podlega to refleksji, staje się elementem wyboru. To, gdzie i od kogo kupuję swoją marchewkę, czy zjem dziś MacZestaw czy wegańskiego burgera – te wybory mają nie tylo dietetyczny i zdrowotny, ale także społeczny i kulturowy sens.

Powiedziałaś o tym, że część ludzi wybiera dziś samodzielną produkcję żywności, która wymaga wysiłku, energii i nie zawsze przynosi spektakularne plony. Dlaczego się na to decydują?

Nie mam jednej odpowiedzi. Można powiedzieć, że to element autoidentyfikacji, tożsamości. Według innej interpretacji to kwestia kontroli. „Wiem, co jem" - bardzo często takie argumenty padają w wywiadach. Respondenci mówią, że chcą wiedzieć, co znajduje się na ich talerzu, a nie mają zaufania do produktów z supermarketu, do tego co jest produkowane nie wiadomo jak, nie wiadomo, ile czasu podróżowało, nie wiadomo, jakie dodatkowe substancje się w tym znajdują. Pojawiają się tzw. tzw. food fears. Ludzie często wolą Swoje. Tak jest w tradycyjnych wspólnotach, środowiskach, np. na wsi, gdzie ludzie zawsze mieli ziemię przy domu i zawsze tam się ziemniaki sadziło i dalej się to robi, choć taniej byłoby kupić. Ale także ludzie, którzy funkcjonują w zupełnie innym, mobilnym, uprzemysłowionym, po-nowoczesnym kontekście mówią podobnie: „To jest takie moje. Ja na balkonie mam swoją bazylię i wiesz, inaczej smakuje". Nie chcę tutaj rozstrzygać, czym jest ta potrzeba - w sensie psychologicznym jako potrzeba posiadania swojego jedzenia, czy kontroli nad jedzeniem. Czy to jest kwestia np. wartości, jaką jest ziemia w wiejskich środowiskach, czy też jest to czysto nawykowe, tradycyjne działanie, które się od pokoleń sprawdzało? A może należy to interpretować w kontekście ponowoczesnej nostalgii, realizacji wartości postmaterialistycznych i potrzeby relokalizacji? Może to oznaka poszukiwania korzeni współczesnego, mobilnego, pozbawionego oparcia i oderwanego od tradycji człowieka? Nie mam jednej odpowiedzi, ale ta chęć posiadania własnego, „zindywidualizowanego" jedzenia pojawia się chyba we wszystkich warstwach społecznych.

Z jakich metod i technik badawczych korzysta socjologia jedzenia?

Ja opieram się na metodach socjologii jakościowej, głownie na wywiadach, ale dysponujemy także „głębszymi" technikami terenowymi, w których badacz uczestniczy w procesie wyboru jedzenia i konsumpcji. Obserwuje ludzi w kuchni, idzie z nimi na zakupy, towarzyszy badanym. Ja na ogół przeprowadzam wywiady, przy czym zawsze staram się pogłębiać interesujące mnie wątki. Ostatnio na przykład rozmawiałam ze starszymi panami, którzy deklarowali, że bardzo dbają o zdrowe odżywianie, odpowiednią konstrukcję diety itd. Jak zapytałam, na czym to polega, to odpowiedzieli, że „zawsze ta natka pietruszki w zupie musi być". Dla nich to jest synonim zdrowego jedzenia. W socjologii i antropologii jedzenia często bada się także materiały zastane, choćby blogi i fora, ale także karty dań w restauracjach, domowe zeszyty z przepisami i listy zakupów, stołówkowe menu i książki kucharskie. Typowym narzędziem stosowanym w badaniu diety i wzorców żywieniowych jest wywiad, w którym prosimy respondeta o odtworzenie swojego jadłospisu z ostatnich 24 godzin (24-hour recall). Takie badanie powtarza się kilka razy, by zminimalizować wahania związane z niejednolitością naszej diety.

Jakie zjawiska są Twoim zdaniem najciekawsze w tym, co zmienia się dziś w kwestiach jedzenia?

Mam wrażenie, że dyskusja dotycząca tzw. food regimes staje się coraz bardziej ożywiona i coraz bardziej interdyscyplinarna. Poszukuje się nowych rozwiązań w kwestiach np. polityk żywieniowych różnych poziomów, dostępu do żywności, bezpieczeństwa żywności i różnego typu problemach społecznych, politycznych, gospodarczych i środowiskowych. Sądzę, że ważną częścią tej dyskusji są praktyczne działania, odpowiadające na wyzwania, jakie stawia przed nami światowy system żywnościowy. Mam tu na myśli alternatywne formy dystrybucji żywności, ruchy społeczne, stowarzyszenia, mniej i bardziej formalne grupy, które wdrażają swoje pomysły na zaopatrywanie się w żywność. Przykładem są kwitnące, zwłaszcza w większych miastach, konsumenckie kooperatywy spożywcze, tzw. Rolnictwo Wspierane przez Społeczność (Community Supported Agriculture), ale także nieustannie rosnące zainteresowanie żywnością ekologiczną, produkcją na małą skalę, produktami domowymi, lokalnymi, sezonowymi etc. Niektóre z tych działań mają charakter marginalny, ale sądzę, że ich oddziaływanie na globalny rynek jest większe, niż wskazuje na to ich skala – zmieniają one bowiem naszą, konsumentów żywności, świadomość, kształtują nasze oczekiwania i wywołują zmiany na poziomie wielkich koncernów spożywczych. To proces analogiczny do zmieniającej się świadomości ekologicznej i do wpływu niewielkich grup aktywistów na działania wielkich podmiotów gospodarczych i politycznych. Ten proces, odwrotny do homogenizacji i macdonaldyzacji stylu życia i konsumpcji, wydaje mi się bardzo ciekawy.

Rozmawiała Anna Szwed.

Data publikacji: 21.11.2014
Osoba publikująca: Anna Szwed