"Socjologia publiczna"

Marta Rawłuszko - absolwentka socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów europejskich University of Exeter w Wielkiej Brytanii. Członkini-założycielka Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej (TEA) i w latach 2009-2013 jego prezeska. Absolwentka Szkoły Trenerów Biznesu i Coachów Grupy TROP oraz Specjalistycznej Szkoły Facylitacji Społecznej Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej na poziomie zaawansowanym. Współkoordynatorka, razem z Natalią Saratą, Koalicji na rzecz Edukacji Antydyskryminacyjnej. Wykładowczyni studiów podyplomowych „Gender mainstreaming" (2011-2013) oraz Gender Studies (2014) prowadzonych przez IBL PAN. Współpracowała/współpracuje z organizacjami międzynarodowymi (ILO, OBWE, EIGE), administracją publiczną (Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, PARP), biznesem (PwC, Lewiatan) oraz licznymi organizacjami pozarządowymi (Fundacja Feminoteka, Stowarzyszenie BORIS, Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych Ę, Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej, Sieć Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT).

 

Czy kończąc studia przypuszczałaś, że będziesz się zajmować tym, co robisz dzisiaj?

Szczerze mówiąc, gdy skończyłam studia miałam raczej małe wyobrażenie na temat swojej przyszłości zawodowej. Jedyne, co wiedziałam, to to, czego nie chcę robić. Nie za bardzo widziałam siebie jeszcze w pracy w ogóle. Pracę zresztą wyobrażałam sobie dość schematycznie, jako nudne wykonywanie zadań w jakimś biurze. Nie interesował mnie PR, ani marketing – działy, w których pracowały znajome socjolożki. Nie widziałam się też w agencjach badawczych, nie myślałam o karierze naukowej, pracy socjalnej itd. Kończyłam więc studia raczej z brakiem pomysłu. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to zainwestowanie w drugi język obcy i spróbowanie pracy poza Polską.

Udało się zrealizować ten pomysł?

Tak, wyjechałam w ramach programu Wolontariatu Europejskiego na południe Francji i zaczęłam prace w stowarzyszeniu zajmującym się równością kobiet i mężczyzn na terenach wiejskich, w tym wspieraniem migrantek. Przez ponad pół roku mieszkałam w małej miejscowości z 1600 mieszkańców, 60 km od Lazurowego Wybrzeża. Było to moje pierwsze poważne spotkanie z feminizmem oraz pracą w organizacji pozarządowej. Obydwa tematy bardzo mnie wciągnęły, zaczęłam dużo czytać na tematy związane z płcią, dyskryminacją, nierównościami. W trakcie pracy we Francji wpadłam na pomysł rozpoczęcia studiów doktoranckich w Szkole Nauk Społecznych w Warszawie. I mimo, że dostałam propozycje stałej pracy w Puget-Theniers, po tym jak dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na studia, wróciłam do Polski.

Twój powrót do Polski to nie tylko studia doktoranckie w PAN-ie, ale także zaangażowanie w duży projekt unijny dotyczący równości płci. Jak do tego doszło?

W Warszawie praktycznie do razu rozpoczęłam wolontariat w organizacji feministycznej. Chodziło mi o robienie czegoś sensownego, przynajmniej zanim nie znajdę pracy zarobkowej. Ponieważ wiedziałam, że z odpłatną pracą w III sektorze może być ciężko, aplikowałam do biznesu na jakieś stanowiska asystenckie, chyba głównie w działach HR. Mój pomysł był taki, że jako asystentka będę zarabiać cokolwiek na utrzymanie, a po godzinach robić doktorat i zajmować się tym, co naprawdę mnie interesuje. Wysyłam więc dziesiątki CV i jednocześnie zaangażowałam się w wolontariat w OŚCe (Fundacja Ośrodek Informacji Środowisk Kobiecych OŚKa). Chyba po miesiącu lub dwóch, ówczesna dyrektorka OŚKi, Agnieszka Grzybek, wiedząc, że szukam pracy, podała mi informację, że w UNDP – Programie Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju – rozpoczyna się równościowy projekt „Gender Index" i szukają tam asystentki. Wysłałam tam od razu swoje CV, poszłam na rozmowę i… dostałam pracę. Myślę, że ważne było m.in. to, że jeszcze we Francji, w ramach wolontariatu, pracowałam przy tzw. EQUALu – programie europejskim, mającym na celu walkę z nierównościami. 2004 rok to był rok przystąpienia Polski do UE i rok, kiedy zamieszkałam w Warszawie. Wtedy właśnie startowały pierwsze projekty EQUAL - w Polsce była to nowość, a już miałam pewne pojęcie na ten temat.

Program „Gender Index" zakończył się w 2008 r. Czym zajmujesz się zawodowo obecnie?

Dość trudno jest mi określić swój zawód, ponieważ robię przynajmniej kilka różnych rzeczy jednocześnie. Od strony formalnej – od 6 lat jestem tzw. freelancerką – w ciągu roku zazwyczaj współpracuję z kilkunastoma instytucjami. Od strony merytorycznej, posługując się językiem rynku pracy – jestem trenerką, konsultantką, ekspertką, koordynatorką, wykładowczynią. Pracuję też w Towarzystwie Edukacji Antydyskryminacyjnej – stowarzyszeniu, które współzakładałam i którego przez 4 lata byłam prezeską. Można więc powiedzieć, że jestem też pracownicą III sektora. Wszystkie te role łączy jedna sprawa – tematyka feministyczna i antydyskryminacyjna – na teraz moja pasja, ściśle związana też z moim światopoglądem, który określam jako lewicowy. Bardzo ważne jest dla mnie, aby praca, którą wykonuję za pieniądze, dawała mi nie tylko utrzymanie, ale też możliwość angażowania się w rzeczy, za które nikt w Polsce nie płaci, albo płaci bardzo mało. Dla mnie cały czas takim tematem jest walka z nierównościami. To, co mnie najbardziej pociąga w mojej pracy to możliwość wpływania na świat, w którym żyję – angażowanie się w zmianę społeczną, która odpowiada moim wartościom. Na poziomie konkretnych zadań, bardzo mi odpowiada czytanie różnych tekstów, poszukiwanie informacji, analizowanie danych, dowiadywanie się nowych rzeczy. Lubię też, w pewnych granicach, kontakt z drugim człowiekiem. Wszystkie te elementy są obecne w mojej pracy.

A na ile w tym wszystkim obecna jest socjologia?

Wiedza socjologiczna jest bardzo przydatna w przypadku korzystania z moich trzech „ulubionych" narzędzi zmiany, czyli edukacji, badań społecznych i rzecznictwa. We wszystkich tych obszarach na wagę złota są wysokie umiejętności analityczne. Chodzi mi o analizę problemową, analizę dokumentów, w tym np. zapisów prawa.

Czy możesz podać jakiś przykład?

Np. w Towarzystwie Edukacji Antydyskryminacyjnej dążymy do zmiany systemu oświaty w Polsce. Chcemy, aby każde dziecko w Polsce miało równy dostęp do edukacji, miało zapewnione równe traktowanie w szkole, było skutecznie chronione przed przemocą ze względu na jakąkolwiek cechę oraz, aby szkoła dawała wiedzę na temat równości, przeciwdziałania dyskryminacji, praw człowieka, budując umiejętności bronienia się przed dyskryminacją, ale też stawania w obronie innych – tych, którzy w naszej obecności doświadczają nierównego traktowania czy przemocy. Chodzi o praktyczne umiejętności, pewną wrażliwość społeczną, ale też obywatelską odwagę do reagowania, poczucie solidarności. Aby to osiągnąć należy zmienić przynajmniej parę elementów tego systemu takich jak, dla przykładu, sposób kształcenia i doskonalenia nauczycieli/ek czy treści zawarte w polskich podręcznikach. Aby zmienić ten sposób trzeba zorientować się, jak ten system wygląda, kto ma na niego wpływ, kto podejmuje decyzje, w jakim czasie i od czego są one uzależnione. Trzeba więc rozważyć złożoną rzeczywistość polityczną, prawną, biurokratyczną itd., zdefiniować problem, wskazać na jego przyczyny, zaproponować rekomendacje oraz sposób ich wprowadzenia. W rzecznictwie, które zakłada, że nie tylko postulujesz zmianę, ale też działasz na jej rzecz, ważne jest budowanie sojuszy (np. z innymi organizacjami pozarządowymi czy związkami zawodowymi), podnoszenie świadomości społecznej, edukowanie, nawiązywanie dialogu z decydentami/kami itd. To wszystko są obszary, gdzie wiedza, a przede wszystkim wyobraźnia socjologiczna ma ogromne znaczenie.

To bardzo kompleksowe podejście...

Świat, w którym żyjemy, jest złożony. W tym kontekście wydaje mi się też ważne, że socjologia uczy korzystania z różnych teorii dla analizowania jednego problemu. Daje to pewną elastyczność w myśleniu, ale też otwartość na perspektywy, które mogą przyjmować inni aktorzy i aktorki społeczne. Na poziomie praktycznym to niezmiernie istotne. I wreszcie, uważam, że zawsze przydatne i cenne są umiejętności związane z prowadzeniem badań społecznych. Podkreślam to, ponieważ mam wrażenie, że podczas studiów na UJ nie doceniałam obozów badawczych i przedmiotów metodologicznych.

Dziś opinie o możliwościach zawodowych absolwentów i absolwentek socjologii są podzielone. Czy Twoim zdaniem wiedza socjologiczna może być przydatna na rynku pracy?

Chyba bym odwróciła to pytanie i też odpowiedź. Myślę, że rynek pracy, a także szerzej, społeczeństwa potrzebują wiedzy socjologicznej, też tej krytycznej, nastawionej na zmianę społeczną. Z pewnością warto wiedzieć, że problemy społeczne istnieją nawet wtedy, gdy bezpośrednio nas nie dotyczą – taką wiedzę daje socjologia. Bliskie mi jest też myślenie o odpowiedzialności socjologów i socjolożek za świat, który badają i opisują. Przychodzą mi tu na myśl m.in. rozważania Charlesa W. Millsa czy Michela Burawoya. Zdecydowanie warto studiować socjologię, bo dzięki tym studiom możemy przydać się na coś w świecie.

Data opublikowania: 25.03.2014
Osoba publikująca: Anna Szwed