Z Grodzkiej do TVN24

Anna Seremak - dziennikarka tvn24; absolwentka I LO im. Stanisława Staszica w Chrzanowie, absolwentka socjologii oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim; stypendystka Radboud Universiteit Nijmegen.

W jaki sposób myślała Pani o swojej przyszłości zawodowej, kończąc studia?

Nie traktowałam daty ukończenia studiów, jako punktu zero. To by jeden z elementów mojej drogi. Gdy kończyłam socjologię, od kilku lat pracowałam już, jako dziennikarka. Wiedziałam, że to właśnie chcę robić. Byłam reporterką. Chciałam się uczyć telewizji.

Dlaczego więc wybrała Pani socjologię?

Po prostu – chciałam sobie szerzej otworzyć głowę. Zaczęłam studiować socjologię. gdy byłam na czwartym roku dziennikarstwa. Podobało mi się to, że poza oczywistym obowiązkowym kanonem mogłam wybierać przedmioty dowolnie – tak, by mnie to interesowało, to, czego będę się uczyć.

Powiedziała Pani, że kończąc studia nie zaczynała Pani „od zera"...

Gdy kończyłam studia, byłam już od dłuższego czasu reporterką tvn24 w Krakowie. Od ponad dwóch lat – pracuję w Warszawie. Jestem prezenterką serwisów informacyjnych. Ale zaczynałam jako 18-latka w lokalnym miesięczniku. Potem – już na studiach - było radio. Miałam praktyki w Radiu Kraków, RMF-ie, Tok FM. W tej ostatniej redakcji pracowałam najdłużej. Dostawałam mikrofon, sprzęt nagrywający i w miasto! Potem tekst, montaż. I na antenę! Jakaż to była radość! A potem usłyszałam, że krakowski oddział tvn24 szuka reportera. Zadzwoniłam. Zrobiłam próby kamerowe i się udało. Przez 5 lat robiłam głównie relacje na żywo z Małopolski, Podkarpacia i województwa świętokrzyskiego. Były też zdecydowanie dalsze wyjazdy – Pekin, Hongkong, Wenecja. Pewnego dnia zadzwonił telefon z zaproszeniem na próby prezenterskie. I tak od dwóch lat mieszkam i pracuję w Warszawie. Najpierw byłam prezenterką we Wstajesz i Weekend. Teraz – w Dniu na Żywo.

Co Panią pasjonuje w tej pracy?

Tempo, adrenalina – nie ma powtórek, wszystko dzieje się tu i teraz, trzeba mówić i słuchać równocześnie, błyskawicznie reagować. Co prawda każdy dzień zaczynamy z planem, wiemy jakimi tematami chcemy się zajmować, ale w tej pracy reżyser jest jeden – życie. Nagle pojawia się komunikat „informacja z ostatniej chwili" i wszystko wywraca się do góry nogami. Uwielbiam ten moment. Każdy dzień to test.

Czy wykształcenie socjologiczne przydaje się w tej pracy?

Nigdy nie traktowałam tych studiów jako dostarczyciela zespołu umiejętności, które mogę w tej czy innej sytuacji wykorzystać. To nie nauki techniczne, nie farmacja czy księgowość. Na pewno zrozumienie wielu spraw przychodzi mi łatwiej ze względu na to, że mam wykształcenie socjologiczne. Przyznam jednak, że nie skupiam się na tym, skąd ja to czy tamto wiem – czy ze studiów dziennikarskich, czy socjologicznych, czy może dlatego, że wpadła mi w ręce jakaś dobra książka na ten temat. Zresztą to też bogactwo tych studiów – nauczono mnie własnych poszukiwań. Nie dla dyplomu, dla siebie.

Jak wspomina Pani czas studiowania w IS UJ?

Z uśmiechem i przekonaniem, że to był fantastyczny czas. Ze względu na to, że w początkowej fazie moich studiów socjologicznych kończyłam jeszcze dziennikarstwo (oba kierunki dziennie) i do tego pracowałam w radiu, nie miałam czasu na to, by do końca się wszystkim nacieszyć, ale – z perspektywy czasu – nie zmieniłabym niczego. Samo nic w życiu nie przyjdzie. Oczywiście trzeba mieć też sporo szczęścia. Moje szczęście to był tutor – dr Krzysztof Matuszek. Na pierwszym spotkaniu gdy poprosił, żebym powiedziała coś o sobie usłyszał ode mnie: „Panie Doktorze, poza socjologią studiuję też dziennikarstwo, dostałam stypendium – w drugim semestrze więc wyjeżdżam. Nie wiem czy jest sens, żebym zaczynała te studia". Mimo że bardzo chciałam, naprawdę byłam wtedy pełna obaw czy ja to wszystko pogodzę. Odpowiedział z uśmiechem: „Pani Aniu, socjolog powinien obserwować rzeczywistość społeczną z różnych perspektyw, a ja jestem tu po to, żeby Pani pomóc". Nie było lekko, zwłaszcza na początku, ale udało się. Bardzo mi w tym pomógł. Złoty człowiek.

Druga postać – mój promotor pracy magisterskiej prof. Adam Sagan. Człowiek, który rozumie, że dziś student musi pracować już podczas studiów, żeby po ich zakończeniu nie stanąć za murami uczelni z dyplomem z wyróżnieniem w ręku i obłędem w oczach pomieszanym z pytaniem „co teraz?". Dla osób, które łączą studia z pracą nie ma chyba nic bardziej kłopotliwego niż nieznoszący sprzeciwu komunikat, że niemal pod karą śmierci trzeba być zawsze o, dajmy na to, 8.30 w danej sali z kilkoma stronami pracy magisterskiej. Dla profesora ważne było to, żeby praca była dobra. Tylko taką przyjmował. Kwestie logistyczne były już drugorzędne, choć dla niego zapewne milion razy bardziej dokuczliwe. Wielokrotnie łapałam go gdzieś w przelocie i wręczałam fragment pracy. Nie wiem skąd on miał tyle cierpliwości (śmiech).

Trzecia postać – pani Ania Soczówka z sekretariatu. Ileż ja jej krwi napsułam (śmiech) Papierki, zaświadczenia, terminy, indeksy, karty. Jak ona to ogarniała, to ja nie wiem. Potrafi być groźna, ale to dusza człowiek. W biedzie nie zostawi. Lubiłam atmosferę tego instytutu. To siedzenie, gdzie popadnie, tę czytelnię i ciekawe w niej rozmowy. No i oczywiście obóz badawczy w Bejscach. Bardzo cenny czas.

Czy faktycznie, jak przekonują nas media, studia socjologiczne to produkcja bezrobotnych?

To nie jest problem tylko socjologii. Żadne studia nie są gwarantem sukcesu na rynku pracy. To już nie te czasy. To jest rynek pracy, a nie posad. Żeby była jasność – socjologię z czystym sumieniem polecam, ale równocześnie zalecam ściągnięcie różowych okularów. Piątka na dyplomie i zerowe doświadczenie zawodowe z dużą dozą prawdopodobieństwa sprawi, że wakacje po obronie mogą się niebezpiecznie przedłużać....

Co radziłaby Pani naszym obecnym studentom?

Studiujcie, czerpcie garściami, zadawajcie pytania, dyskutujcie, czytajcie dużo. Po zajęciach idźcie na piwo, czy na kawę. Ale po niej, albo w weekendy – idźcie do pracy. I wcale nie mam na myśli wyłącznie zarabiania pieniędzy. Ja przez trzy lata uczyłam się dziennikarstwa pracując w różnych stacjach radiowych za darmo. Wiedza była moim wynagrodzeniem. Aż w końcu usłyszałam w słuchawce szefa reporterów tvn24 i pytanie: „to kiedy chciałabyś zacząć? I poszło. Te punkty w CV kiedyś się opłacą. Gwarantuję. Choć uprzedzam – lekko nie będzie. Za to gdy w końcu się uda – będzie smakowało wybornie! Powodzenia!

Rozmawiała Sabina Drąg

Data opublikowania: 19.05.2014
Osoba publikująca: Anna Szwed